• parafiaprokocim
  • 2023-09-10
  • 0 Komentarzy

Umiłowani przez Boga

Tematem dzisiejszych czytań mszalnych jest troskliwe upominanie. Jest to obowiązek nałożony na ludzi przez Boga. Upominanie ma nie tylko wymiar moralny, ale i metafizyczny – dotyczy nie tylko korekty postępowania ludzi na ziemi, ale ich życia w wieczności. Celem takiego upominania jest również troska o życie wieczne. Bogu zależy na tym, aby zbawić wszystkich ludzi. Zbawić ich we wspólnocie, a nie tylko osobno, z wykluczeniem więzi między nimi. Upominanie jest zatem rodzajem dobroczynnej więzi między ludźmi ze względu na Boga i życie wieczne. Łatwo dostrzec, że właśnie takie upominanie było jedną z głównych funkcji apostołów, proroków i starszych. Tkwi ono swymi korzeniami w życiu religijnym Starego Testamentu oraz judaizmu i jest (i być powinno) praktykowane nadal w życiu obecnego Kościoła.

Prorocki obowiązek upominania

Prorok jest tym, który z rozkazu Bożego ma ostrzegać przed złem lud izraelski. Bóg wydaje Ezechielowi polecenie: „Skoro więc usłyszysz słowo z ust moich, masz obowiązek przestrzec ich w moim imieniu” (Ez 33, 7b). Prorok to jednostka, która często sprzeciwiała się swojej społeczności, potępiając jej zwyczaje, jej samozadowolenie, krnąbrność, grzeszność. Prorok był często zmuszony głosić coś innego, niż pragnęło jego serce. „Albowiem ilekroć mam zabierać głos – skarży się prorok Jeremiasz – muszę obwieszczać: ‘gwałt i ruina!’. Tak, słowo Pańskie stało się dla mnie codzienną zniewagą i pośmiewiskiem” (Jr 20, 8). Prorok jednak wie, że jeśli zaniedba swój obowiązek upominania grzeszników, grozi mu utrata własnego życia. Grzesznik wprawdzie umrze z własnej winy, ale odpowiedzialnością za jego śmierć wieczną (potępienie) Bóg obarczy Proroka (Ez 33, 8). Ezechiel nie mówi wyraźnie, że idzie tu o życie wieczne, ale taki jest cel i sens przepowiadania Słowa Bożego. W upominaniu chodzi o stawkę najwyższą – o zbawienie grzeszników. Odpowiedzialność z tym związana jest ogromna. I nie może być inaczej. Św. Paweł Apostoł napisał: „Świadom jestem ciążącego na mnie obowiązku. Biada mi gdybym nie głosił Ewangelii!” (1 Kor 9, 16).

Czas proroków przeminął, ale czas upominania trwa nadal. Rolę proroków przejęli apostołowie, ich następcy i kolejne pokolenia chrześcijan. Napominają oni zgodnie: „W imię Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem” (2 Kor 5, 20).

Upominanie (w imię) Jezusa Chrystusa

Usłyszeliśmy dziś fragment Ewangelii św. Mateusza, w którym Jezus naucza swoich uczniów o upomnieniu braterskim. Cóż to jest za rodzaj upomnienia?

Powiedzmy najpierw, że zgodnie z biblijnym i wczesnochrześcijańskim przekonaniem, każdy grzech dotyczy społeczności, a nie tylko jednostki, która go popełnia. Grzech jednego członka wspólnoty nie jest sprawą prywatną, która miałaby zupełnie nie obchodzić wspólnoty. Ale grzech nie może też stać się powodem pogardy dla grzesznika, albo wyłączenia go ze wspólnoty. Każdy powinien otrzymać szansę nawrócenia. W upomnieniu nie chodzi o osądzenie, ani potępienie. Chodzi o upomnienie braterskie. Upomnienie to jest najpierw rozmową w cztery oczy, która powinna chronić tego, którego dotyczy. Dokonuje się to z dyskrecją i łagodnością. Nie chodzi o konfrontację, lecz o odstąpienie od zła.

Ponadto upomnienie braterskie nie jest asekuracją przed złem, które może mi wyrządzić brat, jeżeli go nie upomnę. W braterskim upomnieniu nie chodzi o mnie i moje samozabezpieczenie się przed złem, lecz o brata i o jego zbawienie. Upomnieniu brata towarzyszy nadzieja na jego ocalenie. Nie chodzi zatem o chełpienie się tym, że dostrzega się zło i błędy naszego brata i siostry, lecz o przyjęcie jakiejś formy współodpowiedzialności za to zło i błędy. Bowiem w czynionym przez niego złu i ja jestem jakoś uwikłany. Czasem jest to uwikłanie przez pomoc w spełnieniu zła, a czasem tylko w tym, że w nim nie przeszkodziłem i odpowiednio wcześnie uciekłem przed problemem, udając, że go nie dostrzegam. Upomnienie nie jest zatem radością z tego, że my sami jesteśmy czyści i bez grzechu, lecz przyznaniem się do tego, że i my mamy w tym udział. Gdyż zło wciąga nas wszystkich do współpracy.

Dlatego upomnienie w cztery oczy powinno okazać się zbawienne dla brata. Kto przekona brata o jego złym postępowaniu, ten osiąga zwycięstwo przywracając brata wspólnocie. Na tym polega chrześcijańskie nawrócenie – pozyskać brata dla wspólnoty wierzących. Czasownik pozyskać (gr. kerdianō) jest w Kościele pierwotnym terminem technicznym na oznaczenie nawrócenia. Bóg nie chce śmierci grzesznika (Ez 33,11), dlatego pragnie go zbawić we wspólnocie, gdzie ludzie mogą sobie wzajemnie pomóc do zbawienia. Upominając nie tylko pomaga się jemu, ale również samemu sobie. Pomoc taka jest konieczna, gdy rozmowa w cztery oczy okaże się niewystarczająca. Wówczas Jezus poleca, aby pójść o krok dalej i przywołać dwóch, albo trzech świadków. Chroni to grzesznika przed arbitralnym i pośpiesznym osądem, gdyby się okazało, że oskarżenie jest fałszywe. Świadkowie nie mają być świadkami przewiny, ale mają przestrzec przed złem. Słowo kilku świadków może być też bardziej przekonujące. Dosłowny przekład greckiego słowa, będącego odpowiednikiem „upomnienia” (pouczenia), brzmi: „Przywołać kogoś do rozsądku”.

Kiedy grzesznik nie daje się przywołać do rozsądku, wówczas zostaje wyłączony ze wspólnoty: „A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik” (Mt 18, 17b). Zrównanie kogoś z poganinem i celnikiem nie jest definitywnym odrzuceniem. Oznacza to jedynie, że chrześcijanie przez jakiś czas nie utrzymują kontaktów z takim człowiekiem. To ma pobudzić winnego do wstydu i doprowadzić do skruchy. Św. Paweł wyjaśnia: „Jeżeli ktoś nie posłucha słów naszego listu, tego sobie zaznaczcie i nie przestawajcie z nim, aby się zawstydził. A nie uważajcie go za nieprzyjaciela, lecz jak brata go napominajcie” (2 Tes 3, 14-15).

W pierwszych wspólnotach chrześcijańskich wzajemne upominanie było niezbędnym warunkiem życia we wspólnocie naśladowców Chrystusa. Każdy popełnia błędy i zbacza z drogi. Każdy jest też odpowiedzialny za innych. Tego, kogo się upomina, sprowadza się z powrotem na drogę Chrystusową. Ten, kto pozwala się upominać, na nowo zwraca się ku Chrystusowi.

Upomnienie między chrześcijanami musi mieć charakter braterski. Nawet tego, kto (już) nie chce słuchać słowa Chrystusa, trzeba mimo wszystko traktować jak brata (2 Tes 3,14). Upomnienie trzeba także umieć przyjąć w sposób braterski, jako braterską przysługę w naśladowaniu Chrystusa. Tak było niegdyś między chrześcijanami. A jak jest obecnie?

Musimy teraz postawić pytanie, na które nie ma łatwej odpowiedzi. A jednak pytanie to postawić trzeba. Mianowicie: jak to się stało, że chrześcijaństwo naszej zachodniej cywilizacji straciło zainteresowanie troską o zbawienie drugiego człowieka? Dlaczego chrześcijanin patrzy obojętnie na zło, które czyni bliźni? Dlaczego upomnienie braterskie stało się dziś problematyczne? I wreszcie, dlaczego tak często udajemy, że nie widzimy zła i postawę taką uznajemy za cnotę?

Problematyczność upominania dziś

Wydaje się, że w chrześcijaństwie naszej epoki największą przeszkodą w praktykowaniu braterskiego upomnienia jest obojętność na zbawienie brata, który czyni zło. Obojętność na zło jest wielkim złem, gdyż pomaga się wtedy w jego ukryciu. A ukryte, schowane, przemilczane zło staje się mocniejsze i rośnie w siłę. Staje się coraz mocniejsze. Z jednej zatem strony przemilczenie zła przemienia nas w konformistów, z drugiej toleruje i wzmacnia samo zło. Wtedy chcemy pozostać neutralni wobec zła i z trudem porusza ono nasze serca i umysły. Obojętność wobec zła jest bardziej podstępna niż ono samo, gdyż uczymy się milczeć tam, gdzie trzeba krzyczeć. I jest to postawa zaraźliwa. Łatwo to pojąć.

Milczące przyzwolenie na zło (na pojedynczy zły czyn) sprawia, że wyjątek staje się regułą: „Skoro inni są obojętni na zło, to i ja pozostanę obojętny”. Rodzi się fałszywy tok myślenia: skoro innym chrześcijanom jest to obojętne, że ich współbrat pobłądził i może się nie zbawić, to co mi do tego? Lepiej dać takiemu grzesznikowi garść dobrych uczynków, niż go upomnieć i zatroszczyć się o jego zbawienie. Powierzchowna dobroczynność łatwo usypia sumienie grzesznika, utwierdza go w jego złu i staje się dla niego „gwoździem do wiecznej trumny”. Jednakże odpowiedzialności za ten „gwóźdź do potępienia” Bóg zażąda od całej wspólnoty wierzących. Jak to jednak możliwe, aby dobroczynność,praktykowana zamiast troskliwego upomnienia,miała być przeszkodą na drodze do zbawienia?

a) Upadek chrześcijan w dobroczynność

Wydaje się, że troska wielu współczesnych chrześcijan o sprawy doczesne całkowicie przesłoniła im troskę o zbawienie. Współczesny chrześcijanin, pełen miłości bratniej, jest przekonany, że musi przede wszystkim zatroszczyć o ziemski byt bliźniego; aby miał co jeść, w co się ubrać, aby miał pracę i godziwe utrzymanie. Następnie chrześcijanin musi zatroszczyć się o przyrodę, promować ekologię i zdrowe odżywianie. Ale o zbawienie niech już każdy zatroszczy się sam. Zbawienie to indywidualna sprawa. Jeśli zatem ktoś postępuje źle i jego zbawienie wisi na włosku – to jego problem. Słyszy się często z ust chrześcijan, nawet wysoko w Kościele postawionych: „A kimże ja jestem, abym miał osądzać bliźniego, nawet jeśli czyni zło?”. Zapytajmy teraz: czy o takie upomnienie chodziło Jezusowi?

Jezusowi w idei braterskiego upomnienia nie chodziło o osądzanie, o „wchodzenie z butami w cudze życie”. Chodziło o łagodne i dyskretne, ale zarazem stanowcze ratowanie brata, który pobłądził. Chrześcijaństwo zawsze wiedziało, że chrześcijanina trzeba upominać i wzywać, aby realizował orędzie Ewangelii. Upominać innych jest obowiązkiem ciążącym na wszystkich ochrzczonych – nie tylko na duchownych (1 Tes 4,18). Często – a znam to z własnych doświadczeń – każda próba zwrócenia uwagi odbierana jest jako wyraz wywyższania się, a nie troski o drugiego człowieka. Św. Paweł pisał, że chrześcijanie mają szlachetne uczucia, wielką wiedzę i zdolności do udzielania sobie wzajemnie upomnień (Rz 15, 14). Upominanie siebie nawzajem powinno być wspólnym poszukiwaniem Chrystusa i doświadczaniem Jego obecności w nowych okolicznościach naszego życia. Wszyscy, świeccy i duchowni, jesteśmy w drodze do królestwa niebieskiego. Nikt z nas, będąc w drodze, nie powinien być pozostawiony samemu sobie – bez pomocy i korekty. Wszak nikt nie zna sam siebie i nie zna właściwej drogi.

Ilekroć ktoś kogoś upomina, powinno się to zawsze czynić po bratersku. Chodzi o to, aby się nawzajem umacniać i zachęcać, podnosić na duchu, a nie „bić prawdą po oczach”. W troskliwym upomnieniu ujawnia się nie tylko nasza więź z drugim człowiekiem, lecz również troska o to, aby zło się więcej nie wydarzyło. Dlatego trzeba krytykować błędne mniemania i korygować fałszywe postawy, gdyż zawsze jesteśmy odpowiedzialni za zło i dobro w świecie. Należy to jednak czynić w duchu listu do Hebrajczyków: „Zachęcajcie się wzajemnie każdego dnia, póki trwa to, co ‘dziś’ się nazywa” (Hbr 3,13). Braterskie zachęcanie i upominanie to więź, na którą musi być nas stać. W przeciwnym razie marnie zginiemy.

Ewangelia uczy nas, abyśmy nie brali wzoru z tego świata. Świat uważa, że nie potrzebuje braterskiego upomnienia. Dlaczego? Czyżby był aż tak doskonały? Przyjrzyjmy się temu bliżej.

b) W upadłej kulturze nie ma podstaw do upominania

Aby kogoś upomnieć, trzeba znać odpowiedź na pytanie: w imię czego? W imię jakich zasad i wartości mam kogoś upomnieć? Problem naszej teraźniejszości polega na tym, że nie mamy już wspólnych wartości. Brakuje nam wspólnego etycznego fundamentu, w imię którego można i trzeba kogoś upomnieć. Miejsce wspólnych wartości zajął dziś ciasny indywidualizm, który głosi: „Nikt mi nie będzie mówił, co mam robić!”. Człowiek, który tak myśli i żyje, nie odkrywa już wartości, ale sam je tworzy. Uważa, że coś jest ważne, wartościowe, obowiązujące tylko dlatego, że on sam to wymyślił, a nie dlatego, że odkrył obiektywną wartość. Taki człowiek nie pozwala się upomnieć, bo wartości, według których żyje i działa, wymyśla sam. Nie ma już jednej i ostatecznej Prawdy dla wszystkich, bo tyle jest prawd, ilu jest ludzi. Nie ma ostatecznego Dobra dla wszystkich, bo to, co jest dobre dla jednego, nie jest dobre dla drugiego. Są tylko grupy interesów. Nie ma nawet jednego i ostatecznego Piękna, które może zachwycić każdego, gdyż o pięknie decyduje gust i moda.

Łatwo teraz zrozumieć, że w sytuacji, gdy w kulturze nastąpiło zaciemnienie rzeczywistości niewidzialnej i zagubienie wielkich wartości, upominanie traci podstawę i sens. Nie ma „w imię czego” upominać, gdyż każdy ma własny świat wartości i sensów. Braterskie upomnienie jest ciałem obcym w życiu jednostki i w życiu kultury. Przekonuje nas o tym chociażby sposób uprawiania polityki. Tu nie ma miejsca na braterskie upomnienie. Wręcz przeciwnie: im więcej błędów popełni rywal, tym większe szanse na to, że przegra w walce politycznej. Węszenie cudzych błędów i ich nagłaśnianie służy walce o władzę, a nie trosce o zbawienie. W walce politycznej drugi nie jest bratem, lecz rywalem. Błędy rywala trzeba nagłaśniać, a nie dyskretnie korygować. Pora na wnioski.

Podsumowanie i wnioski

Żyjemy dziś w kulturze, która cierpi na wiele duchowych chorób. Światełkiem nadziei jest to, że brak wspólnego etycznego fundamentu i zaciemnienie wielkich wartości doskwiera już wielu ludziom. Mądre upomnienie braterskie ma zatem wciąż do odegrania wielką rolę w życiu religii, społeczeństwa i kultury.

Mądrość braterskiego upomnienia polega na tym, że powołuje się ono na wielkie wartości: na Prawdę, Dobro, Piękno, Miłość. Wartości te zostały człowiekowi podarowane, a nie przez niego wymyślone. Pouczenie braterskie ma na celu odzyskanie brata właśnie dla tych wielkich wartości. W pouczeniu braterskim, o którym mówił Jezus, nie ma fałszu, podstępu, czy politycznej gry, ani wywyższania siebie samego. Jest zaś troska o zbawienie brata, o jego ocalenie od zła i zatraty.

Któż z nas nie popełnia błędów? Któż z nas nie chciałby być upomniany w ten sposób, aby poczuć się kimś wartościowym. Wszak ratuje się tylko to, co jest ważne i wartościowe. Każdy z nas jest ważny dla Boga. Jezus mówi: „Nie bójcie się. Jesteście ważniejsi niż wiele wróbli” (Łk 12, 7b). Braterskie upomnienie chce ocalić tę ważność przed zniszczeniem. Upominając po bratersku stajemy się współpracownikami Boga, który nie gardzi grzesznikiem, lecz go znosi; nie spisuje go na straty, nie skazuje na zagubienie, ale przyjmuje i przebacza. Upominając pomagamy do zbawienia sobie i innym: „Bracia, a gdyby komu przydarzył się jaki upadek, wy, którzy pozostajecie pod działaniem Ducha, w duchu łagodności sprowadźcie takiego na właściwą drogę. Bacz jednak, abyś i ty nie uległ pokusie” (Ga 6, 1). Upominanie innych służy także czuwaniu nad sobą.

Sens braterskiego upomnienia ukazuje nam modlitwa Kościoła, którą zakończymy nasze rozważanie: „Spraw Panie, abyśmy gorliwie starali się o zbawienie wszystkich ludzi i zjednoczeni z nimi w Twoim Kościele doszli do Ciebie. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen”.

Masz pytanie? Skontaktuj się z nami