• parafiaprokocim
  • 2022-08-28
  • 0 Komentarzy

Umiłowani przez Boga.

Nasz namysł nad wybranym przez Kościół na dziś fragmentem Ewangelii rozpoczniemy nietypowo – od opowieści z kręgu chasydów.

Dwóch rabinów dowiedziało się o sobie, że podróżują tym samym traktem, ale w przeciwnych kierunkach. Kiedy dowiedzieli się, że są blisko siebie, wyszli sobie na spotkanie. Przywitali się jak bracia. Wówczas jeden z nich rzekł: „Teraz rozumiem znaczenie przysłowia: Góra z górą się nie zejdzie, ale człowiek z człowiekiem. Kiedy jeden uważa się za człowieka zwykłego, a drugi mniema o sobie tak samo, wówczas mogą się zejść. Jeśli jednak jeden z nich uważa się za wysoką górę, a drugi mniema o sobie tak samo, wówczas nie mogą się zejść” (M. Buber, Opowieści chasydów, tłum. P. Herz, Poznań 1989, s. 203).

To opowiadanie inspiruje nas teraz do postawienia pytania: pod jakimi warunkami człowiek może się zejść z drugim człowiekiem i pod jakimi warunkami człowiek może się zejść z Bogiem? Zapewne tych warunków jest wiele. Skupimy się jednak na jednymz nich. Jest on warunkiem podstawowym. Mówi nam o nim ewangeliczna przypowieść o ludziach, którzy wybierali sobie pierwsze miejsca na ucztach. We wszystkich kulturach świata, także w kulturze żydowskiej, zagadnienie pierwszych miejsc na uczcie świątecznej ma znaczenie prestiżowe. Pierwsze miejsce przypadało w udziale tym, którzy odgrywali we wspólnocie główną rolę. Uczta, to najlepsza okazja, aby potwierdzić ich autorytet lub uznać ich godność. Na pierwszy rzut oka Jezus reaguje tylko na aktualne wydarzenie, którego jest świadkiem: „Widząc, jak zaproszeni wybierali sobie pierwsze miejsca, opowiedział im tę przypowieść” (Łk 14, 7). Jezus w przypowieści kreśli obraz uczty, która odbywa się z okazji wesela lub jakiejś innej uroczystości. Jeśli w takiej sytuacji ktoś sam usilnie ubiega się o zaszczytne miejsce przy stole, lecz nie zna listy zaproszonych gości i zbyt prędko zajmuje miejsce najważniejsze, naraża się na wielkie ryzyko. Często bowiem zdarza się, że najważniejszy gość przychodzi na końcu i wtedy gospodarz domu wskazuje mu, gdzie jest jego łoże (w czasach Jezusa ucztowano leżąc na sofach). Nieuprawnione zajęcie miejsca, które zostało wcześniej przeznaczone dla dostojnika postawionego najwyżej w hierarchii społecznej, jest wielkim nietaktem. A usunięcie z niego osoby, która już tam zaczęła ucztować, jest bardzo dotkliwym poniżeniem. Aby tego uniknąć, gość, który zajmuje dość ważną pozycję społeczną, powinien jednak przezornie wybrać miejsce ostatnie. Wtedy ma największą szansę, by na oczach wszystkich awansować. Gospodarz domu sam w porę go zauważy i w obliczu innych gości uzna jego godność. W tym obyczajowym pouczeniu nie wyczerpuje się sens tej przypowieści. Jezus nie odnosi się w niej tylko do obyczajów związanych z ucztą. Nie mówi tylko o etykiecie dworskiej lub o dobrych manierach przy stole. Tu chodzi o coś więcej. Wypowiedź Jezusa ma sens ogólny, a nawet eschatologiczny – odnoszący się do miejsca człowieka w królestwie Bożym. Ten sens Jezus zawarł w regule, która głosi: „Każdy, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony” (Łk 14, 11). Posługując się tą regułą Jezus ujawnia pychę i próżność swoich słuchaczy oraz znosi hierarchie stosowane przez człowieka. Ale nie tylko. Usiłuje też nauczyć ich braterskiej wspólnoty przy stole. Wspólnota ta wymaga, aby zebrani przy stole odnosili się do siebie nawzajem z szacunkiem i pokorą. W oczach Bożych bardziej liczy się moralna wartość człowieka niż jego pozycja społeczna. Jezus zmienia sposób wartościowania ludzi. Nie jest to już ten sposób, do którego jesteśmy przyzwyczajeni na co dzień, czyli hierarchia według posiadania i władzy. Dlatego w dniu sądu, kto w życiu codziennym spełniał poślednie funkcje, był sługą innych, ale miał dobre i prawe serce, otrzyma zaszczytne miejsce w królestwie Bożym. Kto zaś w społeczności ludzkiej uchodził za wielkiego, lecz pogardzał innymi i zapomniał o miłości bliźniego, w królestwie Bożym znajdzie się na końcu, o ile w ogóle nie zostanie z niego wyrzucony. W królestwie Bożym nie ma miejsca na pychę, bądź też na dążenia wszelkimi siłami do władzy i zaszczytów. W królestwie Bożym chodzi o nasze dojrzałe i rozwinięte bycie. Nie chodzi o zaszczyty, o to, aby ludzie o nas mówili i nas chwalili. Ziemskie zaszczyty i pochwały od ludzi są bez znaczenia dla bycia w Królestwie Bożym.

Teraz już widzimy jasno, że podstawowym warunkiem zejścia się człowieka z człowiekiem i człowieka z Bogiem jest pokora i skromność, a nie skupianie się na sobie, swej wielkości, władzy i doskonałości. Pokora jest prawdą o sobie, a nie poniżaniem siebie. Podobnie pycha – jest nieprawdą o sobie wyrażoną i okazywaną dla innych. Trzeba jednak dodać, że pokora to warunek obustronny – dotyczy Boga i człowieka. Bóg nie jest równy człowiekowi, ani człowiek Bogu. To powinno być dla ludzi jasne i zrozumiałe (choć nie zawsze było). Jeśli jednak Bóg i człowiek mają się ze sobą spotkać, rzucić się sobie w ramiona, to powinni uzbroić się w pokorę. Nieskończony Bóg może wyjść na spotkanie z człowiekiem tylko przez uniżenie swego boskiego majestatu, aby nie przygnieść nim człowieka. Z kolei śmiertelny człowiek może wyjść na spotkanie z Bogiem tylko w postawie pokory i skromności, na kolanach. Pokora jest zatem warunkiem zejścia się ze sobą dwóch nieproporcjonalnych wielkości: wielkości Boga, który uniża się z miłości do człowieka, i człowieka, który swoją wielkość odkrywa w pokornym obcowaniu ze swoim Bogiem.

Pospolite i płytkie spojrzenie na relację Boga i człowieka podsuwa myśl, że spotkanie Boga z człowiekiem nie jest Bogu w ogóle potrzebne. Wszak Bóg jest istotą, która do swego istnienia i działania niczego i nikogo nie potrzebuje. Być Bogiem oznacza „niczego nie potrzebować”. Jest w tym cząstka prawdy. Istotnie, Bóg nie jest zależny w swoim istnieniu i działaniu od człowieka i świata. Ale czy Bogu, który się objawił w Biblii chodzi o to, aby być dalekim od ludzi i świata? Biblia przedstawia nam inny obraz Boga. Boga Miłości i Dobroci. To Bóg, który wychodzi do ludzi. Wszak Dobro i Miłość nie mogą się spełniać w izolacji, samotności i egoizmie. Biblia uczy, że nie tylko człowiek potrzebuje Boga i szuka Boga. Także Bóg szuka i nawołuje człowieka: „Adamie, gdzie jesteś?” (Rdz 3, 9). Oto tajemniczy paradoks wiary biblijnej: Bóg podąża za człowiekiem jakby go potrzebował. Pyta o człowieka. Troszczy się o niego. Człowiek staje się zdarzeniem w życiu Boga. Z własnej inicjatywy Bóg się uniża, aby kroczyć za człowiekiem, aby się z nim spotkać. Zapytajmy: dokąd zaprowadziło Boga to Jego miłosne uniżenie się dla człowieka?

Chrześcijaństwo wierzy i głosi, że pokora i uniżenie się Boga – podkreślmy: uniżenie, a nie poniżenie, najpełniej wyraziły się w życiu Jezusa Chrystusa. To prawdziwy Syn Boży, o którym św. Paweł apostoł wyznał, że „istniejąc na sposób Boży, nie dbał o to, aby być równy Bogu, ale ogołocił swoją egzystencję, przyjmując sposób istnienia jako niewolnik, stawszy się jednym z ludzi i w wyglądzie widziany jako człowiek, upokorzył samego siebie (…)” (Flp 2, 6-8). To uniżenie się Syna Bożego znalazło uznanie u Boga: „Dlatego Bóg go wywyższył i dał mu imię, ponad każde imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano” (Flp 2, 9). Bóg w Jezusie staje się człowiekiem. Zgina „boskie kolana”, aby maksymalnie zbliżyć się do ludzi i podnieść ich z moralnej i duchowej nędzy. Pokora, to wybrany przez Boga sposób Jego dyskretnej obecności wśród ludzi.Śpiewamy o tym w pieśni eucharystycznej: „Zróbcie Mu miejsce Pan idzie z nieba/ Pod przymiotami ukryty chleba/ Zagrody nasze widzieć przychodzi/ I jak się Jego dzieciom powodzi”.Jezus jest najwyższą zachętą do pokory i skromności. Sam o tym mówi: „Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem” (J 13, 14-15). Znamy te słowa. Zapytajmy jednak: czy taka zachęta wystarczy, aby ludzie naszej epoki zechcieli zejść się ze sobą i z Bogiem? Czy ludzie jeszcze pamiętają, że zejście się z Bogiem wymaga także od nich samych pokory i bezinteresowności?

Księga Rodzaju uczy, a historia ludzkości to potwierdza, że w każdej epoce dziejów ujawniają się bolesne konsekwencje rajskiej pokusy. Jej treść jest nam znana: „Będziecie jak Bóg” (Rdz 3, 5). W przyjazną dotąd relację z Bogiem kusiciel zasiał niepewność: komu zaufać? Czy Bogu, który czegoś zabrania, czy kusicielowi, który wskazuje na coś innego? Decyzja za kim pójść, z kim się zejść, należy do człowieka.

W tej sytuacji koniecznego wyboru pycha podsuwa człowiekowi szalony pomysł. Zamiast wybierać między Bogiem i Jego słowem, a kusicielem i jego słowem, człowiek może sam uznaćsiebie za Boga.W tej sytuacji Bóg staje się dla człowieka zagrożeniem. Człowiek czuje, że staje przed alternatywą: albo Ja, albo Bóg. Pycha obiecuje człowiekowi, że bez Boga pozostanie tylko sam człowiek. I tylko takim człowiekiem – bez Boga – warto i trzeba być. Tylko takim człowiekiem warto się zajmować. Przykładem takiej iluzji jest życiei twórczość filozofa Fryderyka Nietzschego. Ten zagorzały krytyk chrześcijaństwa napisał: „Lepiej żadnego Boga, lepiej na własną rękę dolę swą zdziaływać, lepiej szaleńcem być, lepiej samemu Bogiem się stać!” (F. Nietzsche, Tako rzecze Zaratustra. Książka dla wszystkich i dla nikogo, tłum. W. Berent, Kęty 2004, s. 186).Pod koniec swego życia Nietsche jednak czuł się znudzony i zmęczony tym, że sam siebie uważał za Boga. W jednym ze swoich ostatnich listów napisał, że wolałby być profesorem w Bazylei niż Bogiem.

Istotnie, jest jakaś ulga, a nawet radość w niebyciu Bogiem. Człowiek jednak nie zawsze tę radość odkrywa, bo do tego potrzebna jest skromność i pokora. I dodajmy: poczucie realizmu. Św. Cyryl Jerozolimski pisał: „Jest jeden Bóg. On sam jest niezrodzony, bez początku, nie zmienia się i nie może ulec zmianie, od nikogo nie wziął życia i nikomu go nie oddaje. Nie zaczął żyć w czasie i nigdy nie umrze” (Cyryl Jerozolimski, Katecheza IV, 4, w tenże: Katechezy, tłum. W. Kania, Warszawa 1973, s. 59).W obliczu takiego obrazu Boga łatwo pojąć, że człowiek nigdy nie będzie Bogiem. Nie powinien nawet tego chcieć, ani tym bardziej próbować.Jeśli zaś próbuje, staje się śmieszny i tragiczny nawet we własnych oczach. Ale trzeba też powiedzieć, że człowiek nie będzie sobą, utraci siebie, gdy będzie żył bez Boga. Powinien chcieć zejść się zBogiem. Jezus uczy nas, że droga do Boga i do drugiego człowieka wiedzie przez pokorę: „Każdy, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony” (Łk 14, 11).Objaśnieniem tej reguły mogą być słowa zachęty, którą św. Piotr kieruje do pierwszych chrześcijan: „Wszyscy zaś bądźcie wobec siebie pokorni, bo Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym okazuje łaskawość. Upokórzcie się pod potężna ręką Boga, aby was wywyższył w stosownym czasie!” (1 P, 5, 5b-6). Wszystko to oznacza, że pokora nie jest celem i sensem chrześcijańskiego życia. Jest za to umiłowaną przez Boga drogą, na której człowiek może się zejść z drugim człowiekiem i z Bogiem. A nasze wywyższenie zostawmy Bogu, który zna nasze serca i stosowną chwilę. Bądźmy cierpliwi.

Masz pytanie? Skontaktuj się z nami