• parafiaprokocim
  • 2023-01-08
  • 0 Komentarzy

Umiłowani przez Boga

Święto Chrztu Pańskiego stawia nam przed oczyma postać Jezusa, który porzucił życie ukryte w Nazarecie, aby rozpocząć publiczną działalność od chrztu. Pewnego dnia opuścił Nazaret, by podobnie jak inni udać się do Jana Chrzciciela nad Jordan. Zapytajmy: jak należy interpretować to wielkie wydarzenie, o którym wspominają wszyscy czterej Ewangeliści?

Wydarzenie chrztu w Jordanie

Opowiadanie o chrzcie Jezusa w Jordanie często było interpretowane jako objawienie się Trójcy Świętej. Teodor z Mopswestii, teolog i pisarz chrześcijański z przełomu IV i V wieku, stwierdził, że w wydarzeniu chrztu w Jordanie Bóg Ojciec był Poświadczającym, Syn Boży Poświadczanym, a Duch Święty był Tym, który wskazywał na poświadczanego (Teodor Mopswestii, Fragmenta in Matthaeum. 12).Temu Boskiemu poświadczeniu towarzyszyły nadzwyczajne znaki. Rozwarcie się nieba nad Jezusem, Duch Boży zstępujący na Niego jakby gołębica, głos Boga z nieba, który bezpośrednio przemawia do swego Syna, a także to, że po chrzcie Jezus natychmiast wyszedł z wody, bo nie wyznawał żadnych grzechów – to wszystko wprowadza Jezusa w Jego mesjańską misję.

Ta dawna i ciągle aktualna interpretacja chrztu w Jordanie wskazuje na tajemnicę Jezusa, która jest tajemnicą Boga. Jezus w wodach Jordanu staje przed nami i daje się nam poznać jako Bóg wobec człowieka. Tajemnica Jezusa jest ludzką tajemnicą samego Boga.Można to powiedzieć jeszcze inaczej: Bóg, którego poznajemy przez Jezusa, nie jest jedynie Bogiem Jezusa (Ojcem, do którego Jezus się modli), ale jest też Bogiem obecnym w Jezusie (Jezusem Synem Bożym).

Łatwo teraz dostrzec, że w tej interpretacji chrztu w Jordanie nacisk pada na odkrycie i ogłoszenie prawdziwego Bóstwa Jezusa. I takainterpretacja jest z pewnością poprawna, ale czy także wystarczająca? Jeśli skupimy się wyłącznie na tym, że nad wodami Jordanu objawił się Bóg, to przeoczymy inną ważną prawdę wiary. Tę mianowicie, że Bóg objawił się nam w historii Jezusa – człowieka. Dlatego nie wystarczy, byśmy w Jezusie widzieli tylko Boga stojącego pośród ludzi, ale także człowieka, naszego brata, który razem z nami stoi wobec Boga. I ta część prawdyo Jezusie będzie nas dziś interesowała.

Skupiamy się na Jezusie człowieku, który – razem z innymi– stoi wobec Boga w wodach Jordanu. Nie zapominamy o Bóstwie Jezusa. Chcemy jednak podkreślić, że Jezus stał się nam bliski przez to, że się bardzo uniżył, bo – jak napisał św. Paweł – „istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi” (Flp 2, 6).

A zatem Syn Boży, w postaci sługi Jezusa, staje nad Jordanem i prosi Jana Chrzciciela o chrzest nawrócenia. W jakiś sposób, o którym Ewangelista nie mówi, Jan rozpoznaje w Jezusie Tego, który chrzci „ogniem Ducha Świętego” (Mt 3, 11). Nic więc dziwnego, że początkowo wzbrania się przed udzieleniem chrztu Jezusowi. I wówczas Jezus wypowiada słowa, którym chcemy się przyjrzeć.

Słowa Jezusa nad Jordanem

Chrzest Jezusa opisują wszyscy czterej ewangeliści, choć ich relacje nieznacznie się różnią.Wdzisiejszej liturgii słowa czytamyrelację według św. Mateusza. Przekazał nam on odpowiedź Jezusa na zastrzeżenie Jana: „Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe” (Mt 3, 15). W tym jednym zdaniu wyraziło się coś więcej, niż tylko odpowiedź Janowi. Są to bowiem pierwsze słowa Jezusa w Ewangelii św. Mateusza. Są to niejako słowa programowe, wskazujące na sens życia i działalności Jezusa. Zapytajmy zatem: jak należy rozumieć te słowa i jaki obraz człowieka Jezusa się z nich wyłania?

Jezus człowiek mądry i pokorny

Kiedy Jezus przychodzi nad Jordan, ma już za sobą głębokie doświadczenie dzieciństwa i młodości. O tym doświadczeniu wspomina św. Łukasz ewangelista, ale tylko jednym zdaniem: „Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi” (Łk 2, 52). Przychodząc nad Jordan Jezus ma już świadomość swojej niezwykłej misji i niezgłębionych mocy, które w Nim są. A jednak pierwszy Jego gest, jak widzimy, i pierwsze Jego słowa, jak słyszymy, są wyrazem wielkiej pokory. W Jezusie nie ma ani śladu roszczenia do wyjątkowej pozycji, które nakazywałoby Mu powiedzieć: „To, co mówi Jan dotyczy innych, ale nie mnie!”. Jezus przychodzi do Jana i prosi o chrzest. Prosić o chrzest, to znaczy wziąć sobie do serca słowa Jana: „Nawróćcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie” (Mt 3, 2). Jezus staje wraz z innymi, którzy uznają swoje grzechy i proszą Boga o wybaczenie. Nie chce dla siebie wyjątku. I to jest w Nim wyjątkowe, zważywszy na kulturę, w jakiej żył.Starożytna kultura śródziemnomorska była wrażliwa na honor i poniżenie. Jezus natomiast odsuwa od siebie należną Mu cześć i przyjmuje poniżenie innych. Dopiero po tym akcie publicznego uniżenia się, Bóg wywyższa Jezusa jako swego Syna (Mt 3, 16-17). Jezus jest otwarty na innych ludzi i ich życiową sytuację, zwłaszcza sytuację wobec Boga.

Jezus człowiek otwarty na innych

Jezus mówi do Jana: „Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe” (Mt 3, 15). Jezus „wypełnia całą sprawiedliwość”, utożsamiając się ze swoim ludem. Jego miejsce nie jest obok wspólnoty, która uniża się przed Bogiem, ale wewnątrz niej. Jezus będzie cierpiał z powodu ludzi, ale mimo to pragnie cierpieć z ludźmi. Chrzest wyraża ostateczną identyfikację Jezusa z Izraelem, ito w szczytowym momencie historii tego narodu. Jest nim wyznanie grzechów jako przygotowanie na nadejście królestwa.

Jezus wmieszał się w tłum ludzi żałujących za swoje winy, którzy tłoczyli się nad brzegiem Jordanu. Tam też znalazł swoich pierwszych pięciu apostołów. Przebywali oni wcześniej na pustyni u boku Jana Chrzciciela. A teraz Jezus zastaje ich nad brzegami Jordanu w momencie, gdy wyznają swoje grzechy.

Grzech nie ma miejsca w życiu Jezusa, ale jest rzeczywistością nieposłuszeństwa Bogu w życiu innych ludzi. Jezus świadomie wchodzi w tę trudną rzeczywistość, ale nie przez grzech, lecz przez miłość. Chce być blisko ludzi, którzy zagubili Boga. Dlatego razem z nimi przyjmuje chrzest nawrócenia, choć wychodzi z wody natychmiast, bo nie wyznaje przy tym żadnych grzechów.

Chrystus przyjmuje chrzest, a później także śmierć, bo pragnie być blisko ludzi. Pragnie ich zbawić od grzechu i śmierci. Dlatego bierze na siebie ich grzech i śmierć. Staje się Barankiem Bożym, który gładzi grzech świata (J 1, 29. 36). W Starym Testamencie karą za grzech jest śmierć. Jezus jest bez grzechu, a mimo to ponosi śmierć. Umiera, bo swoim bezgranicznym posłuszeństwem Bogu chce w sobie przełamać nieposłuszeństwo innych ludzi wobec Boga. Chce ze śmierci, jako przekleństwa i kary za grzech, uczynić teraz przejście do nowego życia, do domu swego Ojca. Więcej nawet. Jezus zmartwychwstały, gdy wykonał dzieło Ojca, ogłosił ludziom wielką łaskę – nazwał swego Ojca i Boga „naszym”.Oznajmił to jasno Marii Magdalenie z nakazem rozgłoszenia tego: „Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego” (J 20, 17). Dla Jezusa Syna Bożego Bóg jest Ojcem z natury, a dla nasdzięki przybraniu. Przez swoje posłuszeństwo Ojcu Jezus sprawił, że śmierć wprawdzie istnieje nadal, ale nie jest już przekleństwem, ale bramą pokornych. Ta brama prowadzi nas do domu Ojca – naszego przybranego Ojca, Ojca przez łaskę.Chrzest Jezusa makluczowe znaczenie dla naszego nowego życia. Ludzka natura stała się uczestnikiem chwały Ojca.

Całe życie publiczne Jezusa wydarzyło się między dwoma chrztami. Pierwszy z nich, to chrzest w Jordanie, który zapowiada i przygotowuje drugi chrzest „w śmierci”.O tym drugim chrzcie Jezus powiedział: „Mam przyjąć chrzest i jakiej doznaję udręki, dopóki to nie nastąpi” (Łk 12, 50).

Zbawienie przyszło przez chrzest Jezusa.Najpierw przez chrzest Janowy, a potem przez chrzest na krzyżu. Taka była wola Ojca, której Jezus całkowicie się poddaje.Potwierdzeniem tego są słowa Ojca skierowane do Jezusa nad Jordanem: „To jest mój Syn ukochany, upodobałem Go sobie” (Mt 3, 17). A podczas „chrztu na krzyżu” sam Jezus woła: „Ojcze, w ręce Twoje oddaję ducha mego. I po tych słowach skonał” (Łk 23, 46) –przyjął drugi chrzest. W działalności publicznej Jezusa, rozpiętejmiędzytymi dwoma chrztami, ujawniło się bezgraniczne posłuszeństwo Ojcu.

Jezus bezgranicznie posłuszny Ojcu

W słowach Jezusa: „Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe” (Mt 3, 15)dochodzi do głosu całkowite i bezgraniczne posłuszeństwo Ojcu.Przeczuwamy, że takie posłuszeństwo musi być czymś naprawdę wyjątkowym. I słusznie.

Słowo „posłuszeństwo” budzi w nas zwykle tylko jednostronne skojarzenie – wiążemy je głównie ze sprawowaniem władzy. Zakładamy przy tym jako oczywiste, że posłuszeństwo zawsze musi się wiązać z ograniczeniem osobistej swobody człowieka. Jesteśmy gotowi na takie ograniczenie, alepod warunkiem, że korzyści z niego wynikające będą większe, niż wartość utraconej części naszej samodzielności.Jak długo tak myślimy o posłuszeństwie, nie jesteśmy w stanie właściwie zrozumieć i ocenić postawy Jezusa wobec Ojca. To możemy zrozumieć jedynie z perspektywy świadectwa wiary Ewangelistów.

Ewangelista Jan zapisał, że kiedy Jezus umył swoim uczniom nogi, powiedział do nich: „Wy mnie nazywacie ‘Nauczycielem’ i ‘Panem’ i dobrze mówicie, bo nim jestem” (J 13, 13). Oznacza to, że Jezus nie dlatego domaga się posłuszeństwa, że jest Panem i Nauczycielem, ani też nie dlatego jest Panem i Nauczycielem, że żąda byśmy Mu byli posłuszni. Jezus jest Panem i Nauczycielem dlatego, że sam się uniżył i stał się posłuszny aż do śmierci (Flp 2, 8).

W posłuszeństwie Ojcu Jezus nie kierował się kryterium opłacalnościi zysku. Nie dlatego stał się posłuszny Ojcu, że za cenę tego posłuszeństwa spodziewał się uzyskać coś, co przewyższy poniesioną w ten sposób stratę. Stał się posłuszny aż do śmierci, bo tylko na tej drodze dostrzegał możliwość dorastania do pełni człowieczeństwa.O tym też świadczy Jego wyznanie: „Moim pokarmem jest spełnienie woli tego, który Mnie posłał, i dokonanie Jego dzieła” (J 4, 34).Pełnienie woli Ojca nie było dodatkiem do życia Jezusa. Było jego treścią i sensem. Tobył chleb powszedni, którymJezus karmił swego ducha i dzięki temu dorastałdo pełniczłowieczeństwa.Staje się człowiekiem, jakiego od zawsze – od dnia stworzenia, a nawet od dnia wieczności – pragnął Bóg Stworzyciel.Jezus kierował się w swoim życiu zasadą, którą zapamiętał dla nas Mateusz:„godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe” (Mt 3, 15). Zapytajmy: co znaczyzwrot „wypełnić sprawiedliwość” w Ewangelii Mateusza?

Mateusz zaadresował swoją Ewangelię do Żydów, którzy doskonale znali proroctwa.Dlatego wszystko, co się wydarzyło w życiu Jezusa Mateusz objaśnia charakterystycznym zwrotem: „A to wszystko się stało, aby się wypełniło, co Pan powiedział przez proroka” (Mt 1, 22). Według żydowskich oczekiwań, szczególnym zadaniem Mesjasza jako sprawiedliwego, było doprowadzić do wypełnienia się całej woli Bożej. Słowa „wypełnić sprawiedliwość” odwołują się zatem do proroctw wypełnionych przez Jezusa i w osobie Jezusa. Chrzest Jezusa także jest wypełnieniemsprawiedliwości, czyli woli Boga. W Ewangelii Mateusza aż szesnaście razy występuje czasownik pleroo, z tego trzynaście razy w tzw. formule wypełnienia proroctwa albo też w wypowiedziach, w których podmiotem jest proroctwo lub prorok. Chrzest Jezusa wypełnia nadzieje starotestamentalnezawarte w proroctwach.

Podsumowanie i wnioski

Na wydarzenie chrztu Jezusa – podobnie jak na każde inne wydarzenie z Jego udziałem– nie tylko możemy, ale i powinniśmy patrzeć z dwojakim nastawieniem ducha i umysłu.

Jedno nasze nastawienie wynika z wiary w to, że Jezus jest Synem Bożym. Jest Tym, o którym Bógpowiedział nad Jordanem: „To jest mój Syn ukochany, upodobałem Go sobie” (Mt 3, 17). Jezus jest Bogiem pośród ludzi. Całe Jego ludzkie doświadczenie–czyny, myśli, słowa, gesty, dzieje – to wszystko stało się możliwe właśnie dlatego, że ich fundamentem jest Bóg obecny w Jezusie. Jezus jest Synem Bożym nie tylko dlatego, że po ludzku czuje się napełniony Duchem Bożym i mocą. Jezus jest Synem Bożym przede wszystkim swoją własną boską mocą.To oznacza, że w naszym mówieniu o Jezusie – nawet najpiękniejszym i najmądrzejszym, powinniśmy się strzec pozornego zrozumienia. Mamy tu do czynienia z tajemnicą Trójjedynego Boga w Jego relacji do Syna Bożego, który stał się człowiekiem. Nie jesteśmy w stanie tej relacji przeniknąć.Wyznanie tej naszej bezsilności poznawczej powinno zawsze górować nad tym wszystkim, co mówimy o ziemskiej egzystencji Jezusa. Ale to nie jest wszystko, co należy tu powiedzieć o naszym nastawieniu.

Istnieje jeszcze inne nasze nastawienie ducha i umysłu, gdy mówimy o Bogu w Jezusie. W sprawie Boga nie chodzi tylko o Boga. Chodzi także o nas, o ludzi. Syn Boży stał się człowiekiem dla naszego zbawienia. Kiedy mówimy o Bogu w Jezusie, czynimy to z drżeniem serca i wielką nadzieją. Jezus bowiem wypełnił za nas i dla nas „całą sprawiedliwość”, całą wolę Ojca. A to się stało dla zbawienia każdego człowieka.

Wniosek z naszych rozważań moglibyśmy sformułować następująco:żadna wypowiedź naszego rozumu i serca o niewysłowionym Bogu nie może być nigdy zadawalająca pod względem poznawczym. Bóg jest zawsze Bogiem ukrytym – także w ludzkim życiu Jezusa. Także w chrzcie nad Jordanem i w chrzcie na krzyżu. Ale też żadna nasza wypowiedź o Bogu w Jezusie nie jest przez to pozbawiona nadziei.Wierzymy, że „mamy rzecznika wobec Ojca – Jezusa Chrystusa sprawiedliwego. On bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy, i nie tylko za nasze, lecz również za grzechy całego świata” (1 J 2, 1-2). Niech ta wielka nadzieja przenika nasze skupienie i naszą modlitwę.

Masz pytanie? Skontaktuj się z nami