• parafiaprokocim
  • 2021-04-11
  • 0 Komentarzy

Ta homilia została przygotowana i miała być wygłoszona w II Niedzielę Wielkanocną, czyli w Niedzielę Miłosierdzia Bożego

 

Umiłowani przez Boga.

W Dzienniczku św. Faustyny czytamy przekazany jej Boży nakaz: „Powiedz, że Miłosierdzie jest największym przymiotem Boga. Wszystkie dzieła rąk moich są ukoronowane miłosierdziem” (Dzienniczek, 301). Orędzie o Bogu bogatym w miłosierdzie spotyka się jednak z chłodną obojętnością. Człowiek naszej epoki nie odczuwa potrzeby doznawania miłosierdzia. Jest zbyt dumny z siebie, aby mógł uznać swój grzech przed Bogiem i prosić o miłosierdzie. Jest też zbyt leniwy na to, aby coś zmienić w swoim życiu. Dlatego daje posłuch szatańskiej konieczności, która głosi: „Człowieku, jesteś grzesznikiem i nim pozostaniesz; nie próbuj wyzwolić się od tego, co jest twoim przeznaczeniem”. Na pożywce tej pokusy rośnie dramatyczna obojętność na różnicę między dobrem i złem, prawdą i kłamstwem. Wzmaga się rezygnacja z mężnego przeciwstawiania się złu. Człowiek pogodził się już ze swoim złem i chętnie je usprawiedliwia: „Jakim mnie Boże stworzyłeś, takim mnie masz”. Ale nie jest to biblijny Bóg Stwórca, który mówi przez proroka: „Ja nie pragnę śmierci występnego, ale jedynie tego, aby występny zawrócił ze swej drogi i żył” (Ez 33, 11). Dlatego w niedzielę Miłosierdzia Bożego chcemy podjąć temat miłosierdzia, które daje życie. Będzie nas interesować tylko jedno: co się dzieje z naszym ludzkim istnieniem, gdy dotyka je miłosierdzie Boga; co się wydarza w życiu człowieka, gdy tajemnica jego istnienia spotyka się z tajemnicą miłosierdzia Bożego.

Dla wielu chrześcijan miłosierdzie Boże kojarzy się niemal wyłącznie z przebaczeniem grzechów, z usuwaniem zła i jego skutków z naszego życia. I to jest prawda o Bożym miłosierdziu, ale bardzo okrojona, daleko nie cała. Bóg miłosierny sprawia w nas o wiele większe rzeczy, niż tylko uwalnia nas od zła, porządkuje naszą moralność i koryguje nasze postępowanie. Miłosierdzie Boże stwarza w nas nowe życie, przekształca nasze istnienie, rozwija je, czyni je sensownym i owocnym.

Naszym rozważaniom moglibyśmy nadać tytuł następujący: miłosierdzie Boże objawione w Chrystusie przemienia istnienie ludzi i ich świata. Tak sformułowany temat rozwiniemy w kilku etapach: I. zastanowimy się nad tym, czym jest miłosierdzie Boże i dlaczego jest ono tak ważne dla naszego istnienia; II. przyjrzymy się działaniu Boga, który uczy się miłosiernego obchodzenia ze swoim stworzeniem, aby go nie stracić; III. spojrzymy na Chrystusa jako objawiciela Boga bogatego w miłosierdzie, które zmienia nasze istnienie; IV. na podstawie dzisiejszej Ewangelii pokażemy, że objawienie miłosierdzia Ojca jest objawieniem nowego istnienia, które – dzięki łaskawości Boga – staje się naszym udziałem; V. wyciągniemy wnioski z naszych rozważań, które zamykają to rozważanie, ale nas samych pozostawiają w otwarciu…

 

I. Miłosierdzie Boże – czym jest dla człowieka i świata?

 

Biblia hebrajska głosi, że tylko Bóg w pełni zna i rozumie człowieka: „nie tak bowiem człowiek widzi ˂jak widzi Bóg˃, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce” (1 Sm 16, 7). Miłosierdzie Boże płynie z boskiej wiedzy o człowieku i z boskiej nadziei na człowieka. Z boskiej wiedzy, bo Bóg zna brzydszą część prawdy o człowieku; z boskiej nadziei, gdyż Bóg wierzy, że owa brzydsza część nie musi być całą i ostateczną prawdą o człowieku. Człowiek zaś ze swej strony jest zdolny do ufności w przedziwną wiedzę Boga, dlatego poddaje się jej kierownictwu. Psalmista woła: „Zbadaj mnie Boże, i poznaj moje serce; (…) i zobacz, czy jestem na drodze nieprawej, a skieruj mnie na drogę odwieczną” (Ps 139, 23-24).

Nowy Testament głosi, że Chrystus posiadał nadludzką wiedzę o sercu człowieka, gdyż „wszystkich znał, i nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku. Sam bowiem wiedział, co w człowieku się kryje” (J 2, 24-25). Jezus wie, że człowiek jest grzesznikiem, ale wie też, że jest „czymś jeszcze”, „czymś więcej”. Jezus mówi o nas, ludziach: „wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom” (Łk 11, 13). W przypowieści o synu marnotrawnym Jezus odkrywa w upadłym człowieku możliwość dobra: wiem, że jesteście wielkimi marnotrawcami Bożych darów, ale wiem też, że jesteście „do uratowania”, bo dom mojego Ojca jest otwarty; nie wszystko stracone; trzeba się nawrócić, bo Ojciec czeka.

Zapytajmy teraz: dlaczego miłosierdzie Boże jest tak ważne dla samego istnienia?

Sięgnijmy do religijnej mądrości Żydów. Cadyk chasydów Nachman z Bracławia mierzył się z dwoma pytaniami: dlaczego w ogóle istnieje świat i jak to możliwe, aby Bóg, który wypełnia sobą wszystko, mógł stworzyć kosmos nie będący Nim? W odpowiedzi cadyk napisał:

 

„Bóg

zmiłował się

i stworzył świat

żeby objawić

swoje Miłosierdzie.

Gdyby nie było świata

nad kim litowałoby się

jego Miłosierdzie?

(…)

Ale kiedy chciał stworzyć

nie było żadnego ‘Gdzie’.

Wszystko było nieskończenie Nim,

niech będzie Jego Imię błogosławione

 

Więc zgęścił światło

na boku.

Tak została uczyniona przestrzeń,

Przestrzeń pusta, próżnia.

W przestrzeni dnie i miary

Zaczęły być.

Tak świat został stworzony”.

 

(Cz. Miłosz, Wypisy z ksiąg użytecznych, Kraków 1994, s. 290n).

 

A zatem Bóg stworzył świat po to, żeby był ktoś, komu mógłby objawić swoje Miłosierdzie. Z kolei kosmos stworzył w ten sposób, że utworzył próżnię, z której sam się wycofał, aby oprócz Niego mogło zaistnieć jeszcze coś innego, co nie jest Bogiem – świat i my. Bóg stworzył świat z Miłosierdzia i dla Miłosierdzia. Nic dziwnego, że tylko Miłosierdzie może ten świat ocalić. W Talmudzie czytamy, że Bóg, aby nas nie stracić, postanowił zmienić swoją perspektywę: zamienił sprawiedliwy sąd na miłosierdzie. Talmud głosi: „Widząc, że z powodu swoich win świat zasługuje na zniszczenie, [Bóg] wstał z tronu sprawiedliwości i zasiadł na tronie miłosierdzia” (traktat Awoda Zara 3b).

Miłosierdzie to jedyna możliwa odpowiedź na ogrom zła w świecie i zła w człowieku. Bóg zamiast sprawiedliwości wyrównawczej wybrał miłosierdzie. Przemiana boskiego spojrzenia na świat sprawiła, że człowiek może odtąd doświadczać nowej solidarności: Bóg nadal nienawidzi zła i grzechu, ale teraz kocha grzesznika i chce jego ocalenia. Zostało to pięknie ukazane w Księdze Wyjścia. Lud Izraela zapomniał o swoim Bogu, a w Jego miejsce ulał sobie cielca ze złota i oddawał mu boską cześć. W odpowiedzi na to Bóg powziął zamiar wygubienia wiarołomnego ludu Izraela. Dopiero Mojżesz okazał się skutecznym i jedynym negocjatorem, który wstawił się za Izraelem przed Bogiem. „Wówczas to Pan zaniechał zła, jakie zamierzał zesłać na swój lud” (Wj 32, 14).

Stary Testament pokazuje, że gniew Boga na ludzi jest rzeczywisty i groźny. Bóg nie zamyka oczu na zło, nie toleruje zła i nie udaje, że niczego w świecie nie trzeba zmieniać. Bóg nie usprawiedliwia zła, ani nie głosi, że ktoś ma prawo do udawania, że nie ma zła. Miłosierdzie nie ma nic wspólnego ani z takim udawaniem, ani z lukrowaniem zła, aby stało się możliwe do zaakceptowania. Bóg względem ludzi spełnia dwa akty: zbawia ludzi od ich realnego zła oraz dopełnia aktu stworzenia, czyli odnawia całe istnienie. Bóg miłosierny czyni wszystko nowe, aby nas nie stracić.

 

II. Bóg uczy się być miłosierny, aby nas nie stracić

 

Bogu Stwórcy zależy na tym, aby „stworzenia nie tylko istniały, ale istniały dobrze” (św. Atanazy). Człowiek, aby mógł „istnieć dobrze”, rozwijać się w swoim istnieniu, otwierać się ku temu, co dobre i budujące, potrzebuje mocy Kogoś Innego, niż człowiek. Nie jest to kwestia naukowej wiedzy o człowieku, ani filozofii. To kwestia religii i wiary w Boga.

Dominikański filozof i teolog Józef Maria Bocheński pod koniec swego życia napisał: „Widzę też jaśniej niż dawniej, że człowiek jest wyjątkowo złym i okrutnym stworzeniem. Uważam więc, że humanizm filozoficzny, według którego byłby czymś istotnie różnym od innych zwierząt i wyjątkowo wzniosłym, jest zabobonem, a nawet głównym zabobonem naszych czasów. Można oczywiście wierzyć, że Bóg w niezrozumiałym dla nas miłosierdziu wyszczególnił i pokochał to właśnie zwierzę, nadając mu przez to nadzwyczajną godność. Ale to jest rzecz wiary, religii, nie filozofii” (J. M. Bocheński, Ku filozoficznemu myśleniu. Wprowadzenie do podstawowych pojęć filozoficznych, tłum. B. Białecki, Warszawa 1986, s. 79).

Jeśli rzeczywiście „człowiek jest wyjątkowo złym i okrutnym stworzeniem”, jeśli przyszło nam dziś żyć w zniszczonej przez zło kulturze, to dalsze istnienie ludzi na ziemi wskazuje już tylko na Boga bogatego w miłosierdzie. Sami często powtarzamy słowa: „Tylko Bóg mógłby nas uratować”. Tej ufności uczy nas mądrość religijna i wiara w Boga. Mało tego: sam Bóg uczy się, jak ma z nami postępować, aby nas zupełnie nie stracić. Szczytem tej nauki jest ofiara Chrystusa. Umiera On, aby nas ratować, gdyż wolą Ojca jest, aby nikogo nie stracił z tych, których dał mu Ojciec (J 6, 39). Bóg od dawna uczył się miłosierdzia względem rodzaju ludzkiego.

Księga Rodzaju głosi, że po zesłaniu potopu Bóg zmienił swoje nastawienie do ludzi: zamiast ich niszczyć, postanowił cierpliwie znosić ich zło, w nadziei na ich poprawę. Tę nadzieję Boga nazywamy miłosierdziem. Bóg powiedział: „Nie będę więcej przeklinał ziemi z powodu ludzi, gdyż skłonności ich serca są złe już od samej młodości” (Rdz 8, 21). Z kolei Księga Mądrości nazywa Boga „Panem miłującym życie” (Mdr 11, 26). Bóg, który powołuje wszystko do istnienia, domaga się miłosierdzia i cierpliwości względem grzeszników: „Ty zaś litujesz się nad wszystkimi (…) i przymykasz oczy na grzechy ludzkie, czekając na pokutę. Miłujesz bowiem wszystko, co istnieje” (Mdr 11, 23-24).

Przymykanie oczu Boga na grzechy ludzi jest tematem wielu Jezusowych przypowieści. Ważniejszy jednak od przypowieści Jezusa jest On sam. Jezus potwierdza swoje nauczanie przez to, kim jest. Jezus jest objawicielem miłosierdzia Ojca, które mocą Ducha Świętego przemienia istnienie ludzi.

 

III. Jezus objawia miłosierdzie Ojca, które przekształca istnienie ludzi

 

„Bóg za dobro wynagradza, a za zło karze” – gdybyśmy mieli pozostać tylko na poziomie tej katechizmowej formułki, to jesteśmy zgubieni. Naszego ludzkiego istnienia nie da się odnowić przez sprawiedliwość wyrównawczą. Możemy mieć przyszłość i rozwijać się tylko dzięki temu, że Bóg kocha nas nawet wtedy, gdy na to nie zasługujemy. Tylko miłość odnawia istnienie.

O objawieniu miłości zwanej miłosierdziem św. Jan Paweł II napisał: „To objawienie miłości i miłosierdzia ma w dziejach człowieka jedną postać i jedno imię. Nazywa się Jezus Chrystus” (Redemptor hominis, 9). Idąc za tą myślą Papieża trzeba powiedzieć, że smutne i grzeszne byłoby myślenie o Chrystusie, które w centrum Jego życia i miłości do ludzi stawia problem grzechu. To nie jest tak, że jedynym motywem Wcielenia Syna Bożego jest odkupienie grzechu. Chrystus to nie tylko pokonanie zła i grzechu, to nie tylko odkupienie. Chrystus to o wiele bardziej miłość i nowe stworzenie, nowe istnienie. Chrystus to tworzenie nowego świata i kontynuacja dzieła stworzenia. Siłą do odnowienia istnienia ludzi i świata jest miłość i dobroć Ojca. Jezus objawia nam Ojca, który przez miłość i miłosierdzie jest stwórcą i odnowicielem stworzenia. Zobaczmy teraz w jakich okolicznościach Jezus objawia miłosiernego Ojca.

Miłosierdzie Ojca Jezus objawia tam, gdzie żyją ludzie – w sytuacjach życia codziennego. Jezusa porusza mocne poczucie, że ludzie są przede wszystkim godni miłosierdzia i pomocy. Ich istnienie ma swoją tajemnicę, swoją godność i wartość. Boża miłość do ludzi nie wiąże się w pierwszym rzędzie z ich moralnością, lecz z ich życiem, z istnieniem. Ludzie są dobrzy jako stworzeni przez Boga (Rdz 1, 27), który jedynie jest dobry (Mk 10, 18). Ludzie istnieją, bo uczestniczą w miłości Boga, który „widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre” (Rdz 1, 31). Jezus wie, że wielkie standardy moralne potrzebują silnych źródeł. Potrzebują łaski. Bez łaski nic dobrego uczynić nie możemy (J 15, 5). Upadła ludzka natura sprawia, że moralność, rozumiana jako czysto ludzka życzliwość na własne żądanie, jest bardzo trudna do realizacji i prowadzi do samopotępienia u tych wszystkich, którzy się nie sprawdzili. Należał do nich św. Paweł Apostoł, który wyznał, że nie umie żyć dobrze na własne żądanie: „bo nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę – to właśnie czynię” (Rz 7, 15). Takich ludzi szukał Jezus. Mówił, że nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają; nie chodziło o ratowanie sprawiedliwych, ale grzeszników (Mk 2, 17).

Ewangelie zgodnie świadczą o tym, że Jezus nikogo od siebie nie odpychał. Szedł do wszystkich ludzi i nauczał wszystkich, nawet tych, którzy uważali, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili. Prawdę o przebaczeniu i miłosierdziu ukazuje w wielu przypowieściach: o zaginionej owcy, o zagubionej drachmie i o synu marnotrawnym.Wdawał się w rozmowy z celnikami, przyjmował ich gościnę, rozmawiał z jawnogrzesznicą, sam rozpoczął rozmowę z Samarytanką, nie zwracając uwagi na to, co inni o tym pomyślą. Rozmawiał ze wszystkimi, nawet własnymi wrogami. Wobec tego nasuwa się pytanie: o czym wiedział Jezus, skoro tak lgnął do ludzi? I czy to, że Jezus lgnął do ludzi zwalnia ich z odpowiedzialności za ich postępowanie?

Jezus wiedział, że trzeba przyjmować ludzi takich, jakimi są, bo innych nie ma. Ale wiedział też, że nikt z nich nie jest aż tak zły, aby nie było w nim żadnego dobra. Z własnego doświadczenia wiemy, że człowiek staje się lepszy nie wtedy, gdy dostrzegamy i wypominamy tylko jego złe czyny, lecz bardziej jeszcze wtedy, gdy chwalimy jego dobro i miłość, które zawsze są w człowieku. Dobro rozrasta się, gdy staje się uświadomione. Ludzie stają się lepsi, gdy wskazuje się im ich dobro, nawet gdyby było ono bardzo małe.

Skoro coś istnieje, to z pewnością nie jest ono pozbawione dobra. Przebaczając ludziom ich przewinienia Jezus potwierdza dobro, które w nich było i jest, tylko zasłonięte przez zło. Widać to na przykładzie jawnogrzesznicy, która wtargnęła na spotkanie Jezusa z faryzeuszem (Łk 7, 38-47). Jezus patrzy na tę kobietę, gdy u Jego stóp składa to wszystko, czym się posługiwała, gdy uwodziła mężczyzn: łzy, włosy, pachnidła. Nie ma już uwodzicielki. Jest kobieta, która się kaja. Jezus dostrzegł jej skruchę i wielką miłość, dlatego mówi do zdumionego całą sytuacją faryzeusza: „Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała” (Łk 7, 47). Słowa Jezusa są czymś więcej, niż tylko trafną odpowiedzią faryzeuszowi, są gestem twórczym. Jezus wyraża nową rzeczywistość, gdy mówi do kobiety: „Twoje grzechy są odpuszczone” (Łk 7, 48). Podobnie było z Zacheuszem. Jezus wprosił się do jego domu, podczas gdy inni szemrali: „do grzesznika poszedł w gościnę” (Łk 19, 7). Jezus, nie zważając na opinię tłumu, podjął próbę ocalenia i wzmocnienia dobra w złym Zacheuszu. Ewangelia relacjonuje efekt tej próby: „Panie – mówi Zacheusz – oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie” (Łk 19, 8). Jezus dostrzegał w ludziach dobro płynące nie z ich sposobu prowadzenia się, ale z ich istnienia, z tego, że są stworzeni jako dobrzy. Jezus rozpoznawał w ludziach dzieło swego Ojca Stworzyciela. Miłosierdzie Jezusa nie stwarza zatem istnienia ludzi od zera, lecz wydobywa z nich na jaw i wzmacnia to, co już zostało w nich pierwotnie złożone.

Możemy zatem powiedzieć, że miłosierdzie Boże to odkrywanie, odnawianie i wzmacnianie dobra i miłości w istnieniu ludzi i świata. Jezus biorąc na siebie nasze grzechy, sam się temu odnowieniu poddał. Przyjął na siebie nasze zło, aby objawić na sobie miłosierdzie Ojca. Jezus zmartwychwstały objawia Ojca swoim nowym, przemienionym istnieniem.

 

IV. Jezus zmartwychwstały objawia miłosierdzie Ojca przez swoje nowe istnienie

 

Jezus objawia miłosierdzie Ojca całym sobą – swoim nowym istnieniem. O tym mówi nam dzisiejszy fragment Janowej Ewangelii. Jezus ukazuje się uczniom w swoim nowym istnieniu. Jak w grobie pozostawił po sobie puste odzienie, tak teraz przechodzi przez zamknięte drzwi. Ewangeliście nie chodzi o podkreślenie cudownej mocy Jezusa, ale o to, że to sam Jezus żyje już nowym istnieniem, uwielbionym przez Ojca. Jezus ukazuje uczniom swoje przebite ręce i bok. W ten sposób chce im przekazać dwie rzeczy: to naprawdę On, ten sam, którego znają – teraz zmartwychwstał, i że ten nowy sposób istnienia jest otwarty na komunikację z ludźmi. A jest to komunikacja pełna miłości i pokoju. Uczniowie zaniemówili. Nigdy wcześniej nie mieli kontaktu z kimś zmartwychwstałym. Uradowali się tylko widząc Pana tak przemienionego. W ciszy i milczeniu kontemplują Jego zranione ręce i otwarty bok: to wieczna pamiątka miłosiernej miłości Boga do ludzi. Zmartwychwstały zaś mówi do nich: „Szalom alejchem!” („Pokój dla was” J 20, 19). Po tym pozdrowieniu Jezus nie wypowiedział ani słowa. Oni zaś milczą, pełni zdumienia. Rzeczywistość nowego życia okazała się tak zaskakująca, że niemożliwa do udźwignięcia w słowach. Jezus zatem ponawia pozdrowienie: „Pokój wam” (20, 21). To pokój, który jest owocem miłosierdzia i nowego istnienia. Kiedy Jezus, za życia ziemskiego, uzdrowił kobietę cierpiącą od dwunastu lat na krwotok, powiedział do niej: „Odejdź ku pokojowi” (Mk 5, 34) – żyj odnowionym istnieniem; przebaczając grzechy kobiecie cudzołożnej, powiedział do niej: „Idź w pokoju” (Łk 7,50) – żyj nowym życiem. Pokój Chrystusowy i miłosierdzie Boże to są wielkie dary, które dają ludziom dostęp do nowej rzeczywistości. Zapytajmy jednak: gdzie ma swoje źródła ta nowa rzeczywistość? Jezus wyjaśnia: „Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was wysyłam” (J 20, 21). Tymi słowami Jezus daje uczniom dostęp do nowego życia. Jest to uczestnictwo w życiu, które Jezus otrzymał od Ojca. Jezus wprowadza uczniów w więź z Ojcem. Jest to więź wzajemnego poznania Ojca i Syna, ich wzajemnej miłości, a także udział w misji, którą Jezus otrzymał od Ojca. „A to rzekłszy, tchnął i mówi im: ‘Weźmijcie Ducha Świętego!” (J 20, 22). Jezus daje uczniom udział w mocy Ducha Świętego. Posłużył się przy tym obrazową czynnością tchnienia, która przypomina działanie Stwórcy: „Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia” (Rdz 1, 7). Jezus ma władzę odpuszczania grzechów i tę władzę przekazuje teraz uczniom: „Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, którym zatrzymacie, są zatrzymane” (J 20, 23). To jest najważniejszy moment spotkania ze Zmartwychwstałym. Jezus objawia się uczniom jako zwycięzca nad grzechem, szatanem i śmiercią. Więcej nawet: daje im realny (a nie tylko symboliczny) udział w swoim zwycięstwie. Przekazuje im Ducha Świętego i powierza im władzę odpuszczania grzechów. Jezus mógł zwyciężyć, gdyż był całkowicie i we wszystkim posłuszny Ojcu, do tego stopnia, że pełnienie woli Ojca nazwał swoim pokarmem (J 4, 34). Uczniowie powinni, tak jak Jezus, pełnić wolę Ojca i dokonywać dzieła, które Ojciec dał w ich ręce (J 3, 35; 6, 38-39). Tak oto dochodzimy do kwestii, która najbardziej nas interesuje: jak to się dzieje, że miłosierdzie Ojca dociera dziś do nas i przemienia nasze istnienie.

Jan Ewangelista głosi, że uczniowie Jezusa mają realizować plan zbawienia w stosunku do wszystkich ludzi. Dzieło zbawcze Chrystusa będzie się dokonywać w jeszcze większych dziełach dokonywanych przez Jego uczniów: „Kto we Mnie wierzy, dokona tych dzieł, których Ja dokonuję, a nawet większych dokona, bo Ja idę do Ojca” (J 14, 12). Te wielkie dzieła wydarzają się i dziś. Są one możliwe dzięki Duchowi Świętemu, który – jako Dar od Ojca i Syna – działa we wspólnocie wierzących w Chrystusa. Miłosierdzie tworzy w Chrystusie nowy świat, nową rzeczywistość. Kto przyjął miłosierdzie i przebaczenie, ten stał się nowym człowiekiem i staje się zdolnym przebaczać. Przemiana istnienia człowieka i jego świata (czyli kultury) zaczyna się w Bogu, ale wymaga to zaangażowania człowieka, dlatego św. Paweł apeluje: „Pojednajcie się z Bogiem” (2 kor 5, 19). Pora na podsumowanie i wnioski.

 

V. Przyjaźń z Bogiem daje życie

 

Teraz okazuje się wyraźne: miłosierdzie jest współuczestnictwem w dobru osoby i świata, a nie w złu. I jako takie wszystko tworzy na nowo.

Odnawianie się ludzkiego istnienia w Bogu wymaga od człowieka zaangażowania się w Boże miłosierdzie. Bóg jest miłośnikiem życia, ale życie w przyjaźni z takim Bogiem nigdy nie było łatwe. Nie jest łatwe i dziś, zwłaszcza w kulturze liberalnej. Jest to kultura, która porzuciła prawdę, a skoncentrowała się na wolności rozumianej jednostronnie: jako brak przymusu i samowola. Jezus objawił inne życie i inną wolność. Jego wolnością kierowała silna miłość do Ojca, dlatego w decydującej chwili swego życia modlił się: „Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie” (Łk 22, 42). Jezus w swoim ziemskim życiu pokazał, że przyjaźń z Ojcem wymaga trzech rzeczy: całkowitego posłuszeństwa Ojcu, znajomości dobra i zła oraz skruchy i pokory wobec Boga. Takie życie na pewno nie jest łatwe. Zmartwychwstanie Jezusa pokazało jednak, że życie w wymagającej przyjaźni z Ojcem ma przed sobą wspaniałą przyszłość: nowe istnienie. Mając to na uwadze św. Tomasz z Akwinu napisał: „Jeśli zastanawiasz się, w jaki sposób przedłużyć swoje istnienie połącz się z Chrystusem”. Można też jednak żyć inaczej: zrezygnować z połączenia się z Chrystusem i żyć bez Boga.

Życie bez Boga, a nawet przeciw Bogu, wydaje się o wiele łatwiejsze. I wielu ludzi tak uważa i tak żyje. Kultura współczesna często zachęca nas, abyśmy żyli tylko doczesnością, „jakby Boga nie było”. Ale taki model życia ludzkiego także ma swoją cenę. Jest nią utrata orientacji w rzeczywistości: pomieszanie dobra i zła, prawdy i fałszu, wolności i samowoli. Człowiek, który zabił w sobie miłosiernego Boga, nie tylko upada w to, co zmysłowe i chwilowe. Taki człowiek naraża się, że będzie odtąd wierzył w cokolwiek (we wróżby, gusła, wahadełka). Nie mając innej przyszłości poza chwilą doczesną, nie mając innego oparcia w walce ze złem, jak tylko swoje „widzimisię”, człowiek taki doprowadza do rozkładu swego istnienia i swojej śmierci za życia.

Chrześcijaństwo zaś głosi, że jest szansa na nowe istnienie. Jest nią wiara w Chrystusa, który mówi: „’Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. (…) – po czym Jezus stawia kluczowe pytanie – Wierzysz w to?” (J 11, 25-26).

Masz pytanie? Skontaktuj się z nami